czwartek, 10 kwietnia 2014

Sprawiedliwość? A co to takiego?

Witam. 

     Wiele osób (ku mojemu miłemu zaskoczeniu) napisało do mnie wiadomości z pytaniem brzmiącym mniej więcej: "Dlaczego przestałeś dodawać nowe posty?". Śpieszę zatem z odpowiedzią: brak weny i czasu, no i nie sądziłem, że ktoś to rzeczywiście czyta... ;) Postaram się jednak wziąć w garść i dodawać swoje wypociny częściej. :)


Ostatnio w moim życiu dużo się dzieje. Dzięki temu mogę wiele zobaczyć, nauczyć się i wyciągnąć pewne wnioski. Od najmłodszych lat wpajano mi, że trzeba być grzecznym, uprzejmym, sumiennym, wytrwałym, uczciwym, sprawiedliwym itd. Wraz z wiekiem moje cechy były coraz częściej wystawiane na próby. Im byłem starszy, tym częściej dostawałem w tyłek. Zmienił się mój sposób patrzenia na świat, ludzi i samego siebie. Dostrzegłem, że ludzie nie są mili i życzliwi wobec siebie, a życie wcale nie jest takie sprawiedliwe jak może się to wydawać. 
Kilkanaście dni temu stałem w korku przed skrzyżowaniem w Częstochowie. Sąsiednie pasy o przeciwnych kierunkach ruchu oddziela pas zieleni. Nagle zauważyłem na tym pasie ruch. Dostrzegłem leżącego człowieka. Był jakieś 80 metrów od mojego samochodu. W pierwszej chwili pomyślałem, że został potrącony. Postanowiłem pobiec do niego by udzielić mu pomocy. Gdy jednak odpiąłem pas, człowiek ten podniósł swoją kulę inwalidzką i za jej pomocą powoli wstał. Zostałem więc w samochodzie. Inwalida podchodził do samochodów prosząc zapewne o pieniądze. Chodził tak pomiędzy stojącymi pojazdami, a gdy włączyło się zielone światło uciekał na pas zieleni poganiany dźwiękami klaksonów. Niestety krawężnik okazał się dla niego przeszkodą nie do pokonania. Ponownie upadł na pas zieleni. Po kilku sekundach kula powędrowała ku górze, aby służyć jako podpora przy próbie wstania. Gdy tylko pojawiło się czerwone światło, człowiek ten rozpoczął ponownie swoją wędrówkę pomiędzy stojącymi samochodami. Po zmianie światła na zielone przyszła pora na ucieczkę z pasa ruchu. Najszybiej jak tylko mógł, przemieszczał się pomiędzy samochodami. Upadł na maskę jednego z pojazdów. Zbluzgany przez kierowcę od najgorszych kontynuował swój "bieg" w stronę pasa zieleni. Podnosząc dłoń w przepraszającym geście przedzierał się pomiędzy pojazdami. Klaksony, piski opon, krzyki. Widoczny na jego twarzy ból zapamiętam pewnie do końca życia. Gdy wreszcie dotarł do swojego upragnionego pasa, na drodze stał mu tylko krawężnik. Niestety i tym razem nie zdołał go przejść. Upadł. Kolejka pojazdów przesunęła się nieznacznie, więc mogłem obserwować kilka razy tę heroiczną walkę. W mojej głowie wciąż tłukło się zdanie: "Zrób z tym coś!". Tylko co? Zadzwonić po pogotowie ratunkowe? Straż miejską? Policję? Jeżeli ta osoba jest inwalidą to z pewnością ma rentę i pomoc socjalną. Ja nic więcej nie mogę zrobić. Wreszcie nadszedł mój czas na przejechanie skrzyżowania.  Opuściłem je z pewnego rodzaju wdzięcznością, że moje życie wygląda inaczej. Zawsze w mojej pamięci pozostanie ten człowiek, który mimo bólu walczył. Wyryty wiek i zmęczenie na twarzy (nie alkoholizm!) powraca do mnie za każdym razem, gdy stoję na tym skrzyżowaniu. Ja, w samochodzie który znacznie przewyższa moje potrzeby. Dwa telefony komórkowe w kieszeni, z czego jeden właściwie jest komputerem. W garniturze i płaszczu. Szukam wzrokiem człowieka, który w starych i zniszczonych ubraniach zbiera drobne pieniądze na jedzenie. W głowie pozostaje świadomość, że ja podczas jednego wyjścia do sklepu wydaję więcej niż ten człowiek przez tydzień. Gdzie ta sprawiedliwość, którą mi wpajano? 
Niestety (a może i stety?) nie widzę już tego człowieka. Może dostał jakąś pomoc i nie musi żebrać? Wolę nie myśleć, że coś mogło mu się stać. Chociaż może z drugiej strony byłaby to dla niego ulga? 

     Często dochodzi do podpaleń traw i lasów. Płomienie gnane przez wiatr rozchodzą się błyskawicznie. Trawią na swojej drodze wszystko co popadnie. Często dochodzi do sytuacji, że zagrożone są okoliczne zabudowania. Niejednokrotnie strażacy widzą jak zwykli ludzie bronią swoich domów czym popadnie. Węże ogrodowe, wiadra z wodą, piasek, uderzają w płomienie łopatami, gałęziami, co tylko jest pod ręką. Niesamowita jest wola walki człowieka, który mimo żaru i wysokiej temperatury broni swojej małej utopii. Widok takich ludzi daje siłę. Mimo, że z pożarami walczymy już kilka godzin, chwytamy za specjalistyczny sprzęt i ramię w ramię walczymy. 
Kilka dni temu mieliśmy kilka podpaleń traw. Płomienie podchodziły do budynków mieszkalnych. Gdy dotarliśmy jako pierwszy zastęp straży pożarnej, rozwijaliśmy linie gaśnicze i ile sił w nogach biegaliśmy po kolejne węże. Płomienie były już na podwórku pomiędzy tymi domami. Naszą uwagę zwrócił jednak niesamowity spokój panujący na tym podwórku. Nie było biegających ludzi, którzy cieszyli się, że przyjechała straż. Nie było porozrzucanych wiader, węży ogrodowych, łopat. Ludzie zamieszkujący tamte budynki stali w miejscu i przyglądali się jak biegamy. Dwie kobiety bujały się na huśtawce głębiej w podwórku, kiedy nam pot zalewał twarze. Dzieci, które nagrywały nas telefonami nie wyglądały na zmartwione, że za chwilę nie będą miały gdzie mieszkać. Dorośli z piwami w rękach komentowali nasze zmagania. Alarmowano kolejne jednostki, ponieważ pożar rozchodził się coraz dalej. Po dotarciu kolejnych zastępów sytuację udało się opanować. Budynki ocalały. Na pytanie "Dlaczego ci ludzie nie przejmowali się tymi domami?" odpowiedź jest prosta. To mieszkania socjalne, czyli gminne. Jeżeli one by spłonęły, to gmina dałaby im inne, dlatego niczym się nie przejmowali. Mogli spokojnie patrzeć, jak my walczymy z żywiołem. Niektórzy ciężko pracują za darmo (np. wiele Ochotniczych Straży Pożarnych), a są osoby, które bez żadnego wysiłku dostaną zasiłki, mieszkania itd. Ponownie pojawia się pytanie: gdzie jest ta sprawiedliwość? 

Zapewne w swoim życiu niejednokrotnie mieliście okazję spotkać się z niesprawiedliwością. Często nie jest to zależne od nas. Przedtawiam Wam tylko dwie historie, które ostatnio mocno utkwiły mi w pamięci. Jeżeli macie jakieś swoje historie, którymi chcecie się podzielić to śmiało do mnie piszczcie. 

 Pozdrawiam, Rafał. 
:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz